Hej hej hej, witajcie po dłuższej przerwie.
Znów mam melancholijny wieczorny dół.
Teoretycznie jest tak jak powinno być. Satysfakcjonująca praca (choć kosztująca koszmarną ilość zdrowia), świetna relacja z S, bardzo fajnie poukładało się z M i K.
Ale jak tak spojrzeć z boku, życie to jednak taki szablon. Pobudka, praca, zakupy, dom, kolacja, spanko.
Oczywiście przerywane różnymi aktywnościami, rozwijam coś o czym marzyłem od ćwierć wieku, spotykam się z synami. Na nich zawsze mam czas, na spotkania ze znajomymi czasu już brak najczęściej. Są ludzie, którzy pracują by żyć, ja chyba już żyję aby pracować. Próbuję z tym walczyć, ale poczucie obowiązku i odpowiedzialności jest mega dominujące niestety…
Ale nie o tym chciałem 🙂
Jak zapewne każdy z Was, im więcej lat na karku tym czas szybciej ulatuje między palcami. Kiedyś tydzień to była masa czasu, dziś mija jak mrugnięcie okiem. Dopiero co K niosłem do chrztu dziś to wielkie, 21-letnie chłopisko. „Niedawno oglądałem ten film”. Okazuje się, że te niedawno to 10 lat temu. Trochę to straszne, do człowieka dociera, że kres jest ledwie o kilka „filmów, które niedawno oglądałem” przede mną. Niby takie życie, ale jednak trochę nie bardzo mi się to widzi 🙂
W tym ferworze życia postanowiłem trochę zwolnić, gdzieś pojechać, coś zobaczyć. Zapłacone (dziękuję Ci S. za wsparcie), załatwione…
I nagle jeb – jakiś kuźwa wirus rozdaje karty. Wszystkie póki co plany idą w łeb. Za miesiąc miało coś być – przychodzi sms, że sorry, nie nasza wina, może we wrześniu.
Samolot w maju? Może tak, może nie, się pożyje (albo i nie), się zobaczy.
Wylot w listopadzie? No na razie tak, ale kto wie co będzie jutro.
Moja firma – niemała, zorganizowana. Wczoraj było wszystko OK. Dziś rząd nam zafundował wolne w szkołach i Bóg wie co jeszcze (nie mi oceniać czy dobrze zrobił czy nie). I nagle okazało się, że to może po prostu zepchnąć firmę z krawędzi klifu w przepaść.
Od czego zależy nasze życie? Co kieruje naszym losem? Na pewni nie my. Chyba czas zacząć żyć jakby jutra miało nie być. Za dużo widziałem wokół siebie ludzi, którzy żyli myślą o przyszłości i to zwyczajnie się nie udało.